Data publikacji

13 marca 2019

Autor

dr Jacek Świat

Wlewy z witaminy C – czy warto? jakie ma działanie witamina C?

Wlewy z witaminy C – czy warto? jakie ma działanie witamina C?

 

Wpis z FB pod prezentowanym filmem:

 

“Jeżeli koleś faktycznie robił wlew z samej wit c to nie mialo to sensu. Ale przewaznie wlewy robi sie w zestawie z innymi lekami i wtedy ma to ogromny sens. Badania prowadzone przez Instytut Naukowy dr. Ratha z Kalifornii wykazał że dawka profilaktyczna dla zdrowej osoby to 600mg. Gdy zaczyna nas łapać choroba to dawkę 600mg bierze się co godzinę.Jakie dawki witaminy C są zalecane w różnych chorobach? Dr. Cathcart, jeden z największych autorytetów stosowania witaminy C podaje następujące dane:

Jeśli jesteś zdrowy to w ciągu 24h możesz przyjąć od 4 do 15g witaminy C. Rozłóż to sobie na 4-6 dawek. Przeziębienie: 30 – 60 g na dobę | 6 – 10 dawek Mocne przeziębienie: 60 – 100g na dobę | 8 – 15 dawek Grypa: 100 – 150 g na dobę | 8 – 20 dawek Mononukleoza: 150 – 200 g na dobę | 12 – 25 dawek Wirusowe zapalenie płuc: 100 – 200g na dobę | 12 – 25 dawek Astma, katar sienny: 15 – 50g na dobę | 4 – 8 dawek Alergie: 0,5 – 50 g na dobę | 4 – 8 dawek Oparzenia, rany, operacje: 25 – 150 gna dobę | 6 – 20 dawek Nowotwór: 15 – 100 g na dobę | 4 – 15 dawek Infekcje bakteryjne: 30 – 200 g na dobę | 10 – 25 dawek Grzybica (kandydoza): 15 – 200 g na dobę | 6 -25 dawek Zapalenie wątroby: 30 – 100g na dobę | 6 – 15 dawek Dr. Cathcart podaje również, że nie zaobserwował żadnych skutków ubocznych ani negatywnych efektów przy stosowaniu podanych powyżej dawek. A stosował to na dużej liczbie pacjentów i przez długi okres czasu. Witamina C jest odpowiedzialna za produkcję kolagenu w organizmie. Parodontoza w stopniu zaawansowanym powoduje wypadanie zębów. To skrajny objaw słabego kolagenu w organizmie. Jeśli masz słaby kolagen, to nie tylko dziąsła będą słabe, ale również całe ciało będzie „się rozpadać”. Brzmi tragicznie? Tak. Bez witaminy C w odpowiedniej dawce nie powstanie kolagen w organizmie. A kolagen jest wszędzie. 90% gałki ocznej to kolagen, 60% wątroby to też kolagen. Słabe serce? Oczywiście, przecież 40% mięśnia sercowego to kolagen. Aby wytworzyć w organizmie dobrej jakości kolagen to należy oprócz witaminy C przyjmować również EGCG (polifenole z zielonej herbaty), miedź oraz aminokwasy: lizynę i prolinę. Konieczne jest też dostarczenie dwóch substancji „cementujących”: glukozaminy i siarczanu chondroityny.

Bibliografia: 1. Dr. Robert F. Cathcart 2. Raport dr. Klennera 3. Dr. Rusell Jaffe – odtruwające działanie witaminy C 4. Badania Instytutu Naukowego dr. Ratha 5. pubmed/9429689 w duzym skrócie”

Odpowiedź dr Jacek Świat:

 

Na wstępie dziękuję za przesłany tekst.

Odpowiadając na niego rozpocznę od jednej z najważniejszych kwestii, które na filmie poruszyłem, a mianowicie fanatyzmu i dążenia do zbijania na tym kapitału, czyli wmówienie wszystkim wokół, że odkryło się coś nowego, ale jest się szykanowanym.

Podchodząc do tego logicznie człowiek w dobie ewolucji oraz ówczesnego życia nigdy nie pobierał tak dużych dawek witaminy C, dlatego mechanizmy jej interakcji, czyli bycia w ścisłych osiach z innymi witaminami nie zakładały tak dużej ilości jednego substratu (wit C). Właśnie ta ścisła zależność witamin, co do ilości ich sprawia, że wyróżniamy hiper i hipo witaminozę, czyli najbardziej właściwą dla organizmu ilością witamin jest ilość będąca pewnym zakresem. Spożycie większe lub mniejsze wiąże się z powstaniem dysfunkcji organizmu (stanem chorobowym). Oczywiście witaminy ADEK, czyli rozpuszczalne w tłuszczach są bardziej wrażliwe na te wahania (bo trudniej usunąć nadmiar, czy wolniej uzupełnić niedobór). Witaminy rozpuszczalne w wodzie m.in. grupa B, wit C są łatwiej przyswajalne i zarazem bardziej tolerowane, ale jednocześnie nadal obowiązuje zasada ścisłej zależności ilości. Im bardziej dana witamina jest powszechna, tym organizm szybciej ją przyswaja i zarazem łatwej toleruje duże ilości. Tak właśnie jest z witaminą C. Dlatego duże dawki są tolerowane, tolerowanie to polega w przypadku tej witaminy na zmniejszeniu absorpcji w jelitach i wydalaniem nadmiaru z moczem. Badanie nad prooksydacją (wszystkich antyoksydantów zostały wykonane w sporcie ).  Dla witaminy C zakłada się, że dopuszczalne dobowe spożycie jest na poziomie około 1050mg dla 70kg m.c, a zalecane w różnych krajach jest na poziomie około 30-100mg/dzień. Dawki te mogą być większe w sporcie. Dalsze zwiększanie spożycie nie ma sensu, gdyż organizm je wydali.  Są to fakty naukowe potwierdzone w badaniach. Należy jeszcze dodać, że wszelkie dawki, do pewna średnia, czyli zgodnie z rozkładem naturalnym cechy można przyjąć, że dla 66% osób będzie to dawka własciwa, dla pozostałych mamy 16% dla których będzie za duża (skrajności) i 16% (dla których będzie za niska). Dlatego właśnie jedni ludzie reagują lepiej, a inni w ogóle nie reagują na zwiększenie dawek. Jednakże jeśli za pożycie witaminy C przyjmie się górną granicę rozkładu naturalnego cechy można założyć, że 98%-100% osób będzie miało właściwą reakcję i z punktu widzenia dawki będzie to właśnie okolica około 100-200mg/dobę. Zatem wystarczy zobaczyć, że do maksymalnego dopuszczalnego spożycia jest jeszcze 800mg – to jest właśnie próg tolerancji. Wszelkie większe spożycia będą ryzykowne  (pomijam kwestię sportu, bo tu mogą być dawki wiesze, gdyż po prostu witamina jest bardziej wytracana…)

Zatem fanatyzmem jest wmawianie ludziom, że dawki po kilka gram są lecznicze….dlatego że:

1.       Zgodnie z teorią bodźca i zasadą dawkowania dla organizmu najlepsza dawka, to ta najmniejsza, która wywołuje reakcję, gdyż można wtedy prawidłowo ją zwiększać w celu uzyskania dalszej reakcji. Stąd też leków nie podaje się od razu w dużych dawkach (w sensie maksymalnych).

2.       Organizm zmniejsza zdolności absorpcji. Jeśli te mechanizmy zawiodą, to problemy są gigantyczne. Tak samo jest z każdym substratem (substancją )pobraną – białka też nie przyswajamy 100% tego, co spozywamy. 10% fizjologicznie się nie trawi, a w momencie dużych dawek więcej. Tak będzie z każdą substancją (pomijając trucizny, które mogą być w 100% pobrane).

3.       Poziomy witamin są w pełni zbadane biochemicznie i nie ma dowodów, że gigantyczne zwiększanie jednej witaminy daje dodatkowe efekty (dlatego właśnie witaminy podaje się w zakresach referencyjnych). Jedynie niedobów i często nadmiar jest szkodliwy – stąd hipo i hiper witaminozy.

4.       Witaminy działają w ścisłych osiach i to również z pierwiastkami i innymi składnikami żywienia. Spożycie jednej w nadmiarze zaburza te osie. Wit C działa redukcyjnie na miedź tworząc jon miedziawy trudno wchłaniany. W chemii musi być równowaga substratów do produktów w tym znaczeniu, że gdy ilość substratów przekroczy granicę reakcja się zatrzymuje. Witaminy są właśnie substratami lub koenzymami – dlatego ich ilość musi być właściwa, aby reakcje się nie zatrzymały.

M.in. z tych powodów fanatyzmem są takie teorie. Są one czystym marketingiem tzn: szukamy takiego środka, który tolerowany jest przez organizm i podajemy gigantyczne dawki – w końcu nic złego się nie stanie, a jak się stanie to powołamy się, że innym się nie stało. To tak, jak z biznesem na wodzie. Najlepiej wmówić ludziom, że trzeba dużo pić – w końcu nadmiar i tak wydalimy. Hiperhydratacja jedynie nasili diurezę…. Oczywiście organizm przyzwyczaji się do dużej dawki wody i będzie tą diurezę miał nasiloną, ale nic to nie wniesie do jego zdolności wydolnościowych (jedynie brak wody spowoduje spadek – co jest oczywiste).

Zatem podane ilości dawkowania są tylko wymysłem dr Cathcarta, który notabene zmarł po tym, jak złamał staw biodrowy (kruchy) na powikłania i zapalenie płuc i który przyjmując w swoim życiu parę ton wit C nie odznaczał się lepszym zdrowiem niż inni (mocniejszym stawem biodrowym). Przytoczone jego publikacje to są jego książki i raporty, które nie są publikacjami naukowymi, recenzowanymi, jedynie są to jego autorstwa książki, czy raporty.

Ponadto nie do końca zrozumiał Pan sens mojego filmu, gdyż ja nie neguje w nim przyjmowania witaminy C, a jedynie jej nadmiernej ilości.  Podaje Pan, że aby wytworzyć kolagen dobrej jakości potrzebne są polifenole, miedź i aminokwasy lizyną i prolina. Sens tego zdania sugeruje mi, że nie do końca wie Pan co to jest kolagen. Kolagen to polimer aminokwasów lizyny i proliny oraz hydroksyproliny i hydroksylizyny. Lizyna jest aminokwasem egzogennym. Dlatego aby wytworzyć kolagen przede wszystkim muszą być te aminokwasy (a w zasadzie tylko lizyna), które mogą być przyjęte w formie białka. Pomijając proces turn-over białka w organizmie. Jeśli dostarczymy lizynę i prolinę DO KOMÓRKI (to bardzo ważne, gdyż to właśnie w komórce tworzy się kolagen, tu w grę wchodzą liczne procesy przenoszenia aminokwasów przez przestrzenie w organizmie) to przy udziale wit C powstaje hydroksyprolna i hydroksylizyna (wit C wchodzi w skład enzymów hydroksylujących) wtedy dopiero powstaje kolagen. Dodam, że aminokwasy hydroksy muszą powstać w komórce bo nie maja przenośników błonowych przez co spożycie kolagenu jako suplement jest bez sensu – identyczny efekt będzie jak przy spożyciu białka, gdyż spożyty kolagen i tak zostanie strawiony w formie aminokwasów. W dalszej części stworzony polimer kolagenu przechodzi przez proces „dojrzewania” i tu niezbędna jest miedź. Zatem wracając do problemu wit C jest tylko elementem enzymów przeprowadzających proces hydroksylacji. Jaki jest zatem sens podawania jej w dużych ilościach, skoro enzymów jest określona ilość??? Pomijając fakt zablokowania procesów, w sytuacji nadmiaru, to i ilość stworzonego kolagenu będzie wypadkową ilości enzymów i substratów do powstania kolagenu (lizyny i proliny w komórce). Dlatego właśnie błędne są założenia, że duża ilość wit C da dużą ilość kolagenu. Również pomijając fakt, że kolagen też się uszkadza (jest np.: znakowany ubikwityną i rozkładany – element procesu turn-over) i tylko ten uszkodzony musi być naprawiony, nie ma potrzeby stałej produkcji kolagenu w dużej ilość — ilości zależna jest od właśnie ilości uszkodzenia.

Glukozamina i siarczan chondroityny – to nic innego jako glukoza z aminą (glukozamina) oraz kwas B-glukoronowy i siarczan N-acetylogalaktozaminy. Wzajemnie w procesach tworzą kwas hialuronowy, który głównie tworzy maź stawową. Zatem to cementowanie, o którym Pan napisał dotyczy tworzenia macierzy chrzęstnej – tkanka chrzęstna składa się z komórek chrzęstnych tzw chondroicytów oraz bezpostaciowej macierzy (proteoglikany, kwas hialuronowy) oraz włókna kolagenowe. Zatem dotyczy to głównie tkanki chrzęstnej.

Zatem kończąc podkreślam, że jestem za spożyciem właściwych ilości witamin i minerałów oraz także suplementów. W badaniach z 2013r publikowanych w „Medycynie Praktycznej” wykazano, że spożycie preparatów wielo-witaminowych (gdzie dawka poszczególnych witamin stanowiła kilkakrotność dobowego spożycia) pozwoliła uchronić 1 osobę na 78 od nowotworu złośliwego, co stanowi około 1,5% – dla grupy z ryzykiem choroby. Zatem jest to niemalże zakres błędu statystycznego. Tu wracam do wspomnianej krzywej rozkładu cechy, gdzie aż około 16% populacji należy do grupy większej wrażliwości na zaburzenia witamin (skrajność – a nazywa się to hiper lub hipo responsywność na daną cechę). Zatem potwierdza to tylko fakt, aby do wszelkiego rodzaju suplementacji podchodzić spokojnie z zachowaniem prawidłowych dawek.

Oczywiście każdy jest Panem swojego życia i może rozbić z nim co chce i wierzyć w co chcę – to nas wyróżnia i daje nam wolny wybór.

Odpowiedź z FB:

 

“ja jestem daleki od oceniania czy faktycznie wit c ma jakiekolwiek sprawdzone efekty jeśli chodzi o leczenie np nowotworów. Przytoczyłem różne sposoby zastosowań przez lekarzy, oczywiście każdy decyduje co ze swoim życiem robić. Bliżej mi do zastosowań wit c przez sportowców i z doświadczenia wiem, ze ludzie aktywni fizycznie sami do końca nie potrafią wytłumaczyć w jakim celu zażywają i używają skrótów.profilaktycznie popularne jest podawanie wit c i glutationu w celach antyoksydacyjnych u sportowców i spotkałem wielu zawodowców, którzy są prowadzeni przez lekarzy klubowych stosujących te środki.”

Odpowiedź dr Jacek Świat:

 

Na wstępie dziękuję za wymianę poglądów, gdyż ona zawsze jest korzystna.

Poruszył Pan temat sportu, a ten jest jeszcze bardziej rozbudowany, ale zanim parę zdań napiszę to chciałbym powrócić do nowotworów. Mianowicie jako, że nowotwór, to mutacja w układzie sterowanie ekspresją genów z jednoczesną nadprodukcją białek (tworzenie się komórek nowotworowych), to do dziś nie ma jednoznacznej drogi leczenia, gdyż w jednych przypadkach komórki nowotworowe mając do dyspozycji więcej witamin, składników odżywczych po prostu szybciej się rozwijają, a w innych przypadkach nie ma to aż tak wielkiego wpływu. Dlatego częstym sposobem walki z nowotworem są ograniczenia dietetyczne + leki kierunkowe – właśnie aby nie powodować nadmiernego rozwoju komórek nowotworowych. Jednakże podkreślam, że niemalże każdy nowotór to inna strategia leczenia i cały czas się rozwija się nasza wiedzo o nim.

Wracając do sportu oczywiście nierzadko sam prowadziłem zawodników, którym podawało się antyoksydanty. Jednakże problem antyoksydacji w sporcie jest duży. Mianowicie podając z zewnątrz antyoksydanty zmniejszamy naturalną obronę antyoksydacyjną. W organizmie wyróżniamy przeciwutleniacze (antyoksydanty) zapobiegające peroksydacji oraz przerywające reakcję łańcuchową (zapobiegające rozprzestrzeniania się peroksydacji). Tu główną rolę spełnia dysmutaza ponadtlenkowa (SOD – przerywająca – MnSOD w mitochondrium zależna od manganu oraz CuZnSOD w cytoplazmie – zależna od miedzi i cynku) oraz peroksydaza glutationu (zapobiegająca) ponadto takie antyutleniacze jak moczan, witamina E (antyoksydant w fazie lipidowej – tłuszczy) oraz witamina C, która odświeża witaminę E (jest antyoksydantem w fazie wodnej). Istotną rolę odgrywa też selen, mangan oraz B-karetony (częściowo, przy małym pO2). Naturalna obrona antyoksydacyjna jest zależna od stopnia oksydacji, czyli im jest większa tym procesy sprawniej działają. Dlatego właśnie w sporcie zauważono działalność prooksydacyjną antyoksydantów w dużych ilościach (duże dawki). Ponadto problem jest czy podawać antyoksydanty i wtedy organizm będzie z jednej strony wspomagany, a z drugiej osłabiany (bo sam zmienszy naturalne mechanizmy obronne) – to tak jak ze ściągaczem na kostce – najpierw pomaga, a potem osłabia wiązadła bo je odciąża.

Osobiście stosowanie antyoksydantów w sporcie uważam, że zbyt marketingowe, czyli wmawia się, że bronimy się przed oksydację i wciskamy ludziom wszelkie sulementy, które nie są im potrzebne. Poza tym to uzależniamy ludzi od nich, gdyż początkowo czują się  lepiej i jest to efekt sumowania się antyoksydantów i obrony antyoksydacyjnej organizmu, a następnie spada obrona naturalna i wtedy w momencie odstawienia suplementów osoby czują się żle (bo trzeba czasu, aż organizm usprawni naturalne procesy obrony). Wtedy osoby takie jeszcze bardziej przekonują się do suplementów. Na tym bazują często firmy powodując, że mają stałych odbiorców. Uważam, że jedynie przy skrajnie dużych obciążeniach tlenowych wspomaganie antyoksydantami ma sens – oczywiście zakładam, że w diecie osoby mają zbilansowane witaminy, minerały itd. Czyli sensowne jest podanie „wspomagania” tylko w określonych momentach np.: ciężki cykl, BPS (bezpośrednie przygotowanie startowe) oraz start. A w pozostałych momentach nie ma sensu, gdyż organizm sam da sobie radę. Podobna sytuacja jest z hydratacją – ludzie piją za dużo, często widze na treningach osoby z litrem wody, to błąd organizm potrafi oszczędzać wodę. Zaznaczam, że picie wody (izotoników) do treningu jest potrzebne, ale ilość zależy od stopnia obciążenia np.: 1ml na 1kcal /dzień – ale obecnie poszło to w kierunku przesady…. Np.: osoby spalające 250-400kcal piją ponad 1-2l wody dodatkowo (nawet izotoników) – woda rozrzedza osocze, obciąża nerki i td.itd… (badania nad hipertoksyczną hiponatremią – te wyjaśniające dlaczego maratończycy podczas biegu nie piją wody…).

Zatem kończąc antyoksydanty są ciekawą opcją, ale trzeba je dostosować do obciążeń i strategii treningowej. To, że sportowcy pod okiem lekarza biorą różne „wspomagacze” wcale mnie nie przekonuje do słuszności, gdyż sportowiec dla efektu weźmie niemalże wszystko, a lekarz często poda środki, które być może pomogą, ale prawdopodobnie nie zaszkodzą. Oczywiście też są tacy którzy dokładnie wszystko sprawdzą. Dla przykładu decydując się na podawanie glutationu należy sprawdzić stopień uszkodzeń, czyli peroksydację np.: lipidów, czy białek. Dla lipidów mamy oznaczenie peroksydacji w reakcjach z kwasem tiobarbiturowym (TBA) lub N-metylo-2-fenyloidolem – są to popularne markery wykorzystywane w diagnostyce tzw MDA oraz 4-HDA). Jeśli nie decydujemy się na tak szczegółowe badania, to przynajmniej do oceny pośredniej wielkości stresu oksydacyjnego możemy wykorzystać ocenę aktywności enzymów antyoksydacyjnych – CAT (katalaza), GPx, SOD oraz stężenia GSH (to stricte badanie poziomu glutationu – metoda Bioxytech GSH-400)– są do tego testy w laboratoriach. A już najbardziej pośrednim badaniem jest ustalenie poziomu kinazy kreatynowej izoenzym MM (mięśniowy w sporcie) lub MB mięśnia serocowego. O ile CK nie pokazuje oksydacji, a jedynie uszkodzenia, które częściowo są jej konsekwencją. Podając te badania pośrednio zadaję pytanie ilu lekarzy sportowych to banda przed podaniem wlewu z glutationem (glutation to antyoksydant wewnątrzkomórkowy będący koenzymem np. wspomnianej peroksydazy glutationu). Oczywiście jak nie pomoże to nie zaszkodzi….

Co do antyoksydantów to jednym z lepiej działających jest ALA – kwas alfa liponowy. Oczywiście też Wit C, E, selen, b-karoteny i inne.

Reasumując ja również jestem za stosowaniem suplementacji, gdyż poziom obciążeń wzrasta, ale jednocześnie namawiam podawania tylko niezbędnych w sposób ściśle powiązany z obciążeniami (plan treningow), dietą oraz zawodnik.

Dziękuję za poświęcony czas na czytanie – oczywiście wiele elementów musiałem pominąć, gdyż tematy te są zbyt obszerne, aby wszystko omówić. Zapraszam też na strony ORMAgroup, gdzie będę starał się powoli o wszystkich tematach mówić.

Podobne posty